engelgard engelgard
104
BLOG

IPN - maszynka do mięsa

engelgard engelgard Polityka Obserwuj notkę 1
Prof. Bronisław Łagowski niedawno ostro zareagował na to, że nie robi się porządku z IPN. Wedle znanego felietonisty, IPN jest całkowicie zbędną instytucją, przynoszącą więcej szkód niż pożytku. Nikt tego tematu nie podjął, bo wszyscy się boją, ale warto się nad tym zastanowić, zwłaszcza teraz, po kolejnej “aferze”, tym razem dotyczącej Lecha Wałęsy.

Powstanie IPN to był pomysł AWS, ale największy wpływ na jego obsadę personalną i kierunek działania miała Unia Wolności, która wcisnęła na prezesa Leona Kieresa, wiernego wykonawcę poleceń prof. Bronisława Geremeka. Pierwsze lata działalności IPN to ostro wykonywana robota antypolska, by wspomnieć tylko udział w “akcji Jedwabne” wyraźnie po stronie żydowskiej, czy ewidentnie proupowskie stanowisko w kwestii stosunków polsko-ukraińskich (zatrudniono w IPN Ukraińców mieszkających w Polsce o orientacji skrajnie postbanderowskiej!). Kiereszwyczajka (jak nazwał IPN Łagowski) miała też na koncie “agentów” - chodzi zwłaszcza o o. Konrada Hejmo, o czym na specjalnej konferencji prasowej oznajmił sam prezes. Nieporozumieniem była też działalność tzw. pionu śledczego IPN, wyszukującego sprawy z kapelusza, by tylko uzasadnić swoje istnienie. Kuriozalne było oskarżenie jakiegoś starca, który w czasie wojny, jako 16-letni chłopak, pod przymusem, pomagał Niemcom w obozie Chełmno nad Nerem usuwać zwłoki mordowanych Żydów. Albo śledztwo w sprawie rzekomego szmalcownictwa Jana Kobylańskiego - też akcja na polityczne zlecenie.

Tak oto, od samego początku IPN był maszynką do mięsa, politycznego mięsa. I tak jest po dziś dzień, mimo zmiany politycznej, jaką było objęcie prezesury przez dr. Janusza Kurtykę. Metody działania IPN pozostały te same, zmianie uległ ośrodek dyspozycji politycznej. W tym czasie dokonano “likwidacji” jednego arcybiskupa (vide sprawa Stanisława Wielgusa), postraszono resztę hierarchów, by byli ulegli, wreszcie uderzono w Lecha Wałęsę, tak jakby problem jego uwikłań z początku lat 70. miał jakiekolwiek znaczenie dla Narodowej Pamięci. Żenujące jest w tym przypadku to, że atak dokonywany jest przy pomocy ludzi, którzy w latach 1980-1981 byli na pasku KOR-u, wykonywali brudne zlecenia mające na celu odsunięcie Wałęsy od kierowania związkiem. Miał go zastąpić Andrzej Gwiazda, pupil Jacka Kuronia. To on miał być bardziej sprawnym narzędziem trockistowskiej rewolucji, jaką Kuroń planował. I to Kuroń jako pierwszy zaczął wtedy szerzyć pogłoski, że Wałęsa to agent SB! Najbardziej kuriozalne jest to, że obecny atak na Wałęsę jest traktowany jako atak “prawicy”. Nie, to jest atak posttrockizmu. Ale wracajmy do IPN-u.

Lekka poprawa na odcinku ukraińskim i niemieckim to za mało, by uznać, że IPN jest godny nazwy, jaką nosi. IPN budzi strach, bo ma dokumenty, przy pomocy których może załatwić każdego, takie jest przynajmniej powszechne przekonanie ludzi, którzy choć trochę się w tym orientują. Za śmieszne uznać można tłumaczenia prezesa Kurtyki o wolności badań naukowych i prawdzie - owszem coś takiego jest, ale IPN to instytucja państwowa i polityczna, i to jego kierownictwo decyduje nad czym pracujemy i co wydajemy. Tak więc wydanie książki o Wałęsie, to była decyzja polityczna a nie naukowa - jest to chyba rzecz zrozumiała dla wszystkich. Dziwią więc głosy i zaklęcia o prawdzie i wolności - to bleff śmierdzący na odległość obłudą. Badać historię można po 40-50 latach od wydarzeń, które miały miejsce, “badania historyczne” dotyczące lat, które ledwie minęły i żyją wszyscy uczestnicy wydarzeń - to jest czysta polityka i tak to należy traktować. Do badań historycznych potrzebny jest dystans i wyciszenie - zamiast tego mamy polityczne zlecenia i niewyobrażalne emocje.

Zadumę budzi także tzw. edukacyjna działalność IPN. Niestety, na siłę wciskana wizja historii najnowszej jest nie tylko jednostronna, ale i szkodliwa. Nie można dziejów Polski sprowadzać wyłącznie do martyrologii, opisywać rzeczywistości przez pryzmat dokumentów służb specjalnych, dzielić naród na ginących bohaterów i zdrajców oraz kolaborantów, stosować czarno-białe klisze. Taka historia jest czymś dalece kulawym, zniechęcającym młodzież do patriotyzmu i zainteresowania dziejami narodowymi. Do tego dochodzi hunwejbinizm młodych historyków, którzy przy pomocy akt MBP i SB chcą dokonywać ocen moralnych ludzi, którzy w większości już nie żyją. Jest to smutne i zawstydzające. “Bohater” dnia Sławomir Cenckiewicz, jeszcze zanim zaatakował Lecha Wałęsę, opublikował w tygodniku “Wprost” (znanym z antypolskich wyskoków) artykuł pt. “Narodowa Esbecja”, w którym sprowadził aktywność ludzi obozu narodowego w PRL do wykonywania poleceń MSW. Jak widać, maszynka do mielenia mięsa made in IPN działa we wszystkie strony, na lewo, i na prawo. Czy to jest Pamięć Narodowa? Śmiem w to wątpić, to przypomina raczej długie ręce kogoś z zewnątrz, kto chce utrzymywać nas w stanie wzajemnej podejrzliwości, kogoś, kto chce siać zamęt i destrukcję.

Na koniec uwaga - nie znaczy to, że nie ma w IPN ludzi uczciwych, że nie ukazują się tam książki cenne, ale to za mało, by zrównoważyć straty wynikające z ustawienia tej instytucji jako zbrojnego ramienia władzy postsolidarnościowej, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie znaczy to też, że apeluję do PO, by zlikwidowała IPN, to problem znacznie szerszy, ogólnonarodowy. IPN powinien być rzeczywiście instytutem zajmującym się pielęgnowaniem narodowej pamięci, a nie sądem specjalnym załatwiającym porachunki między dawnymi działaczami “Solidarności” i miejscem kojącym ich frustracje wynikające z przeczucia, że na swojej drodze politycznej przed 1989 rokiem nie zawsze działali zgodnie z polskimi interesami.
engelgard
O mnie engelgard

Urodziłem się 2 grudnia 1957 roku w Sycowie (Dolny Śląsk), ojciec Henryk (ur. 1934) był wojskowym z rodziny wołyńskiej, wywieziony z rodziną spędził w Kazachstanie 6 lat (1940-1946), dziadek (Jan, ur. 1895), żołnierz I Korpusu Polskiego Dowbor-Muśnickiego w 1918 roku, aresztowany w 1939 roku przez NKWD, przepadł bez wieści, jego nazwisko widnieje na liście katyńskiej (ukraińskiej); matka, Władysława (ur. 1936) pochodzi z Kieleckiego. Dalej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka