engelgard engelgard
80
BLOG

Nowi "polscy święci"

engelgard engelgard Polityka Obserwuj notkę 10
Jeden jest już prawie “kanonizowany” - to Jacek Kuroń, uznany za niemal wcielenie dobroci i dobrego patrioty. Ma już szkoły swojego imienia, pewnie niedługo będą ulice. W lukrowanych podręcznikach historii i licznych hagiograficznych publikacjach prasowych stawiany jest na równi z największymi Polakami. “Wykształciuchy”, które niewiele wiedzą, pieją z zachwytu, a za nimi uczniowie i młodzież. “Ciemny lud kupi wszystko” - powtórzmy za Jackiem Kurskim, ale tym razem ten “ciemny” lud to - niestety - “polska inteligencja”. Jak można w ogóle kogoś takiego jak Kuroń uznawać za godnego do naśladowania, jak można kogoś takiego niemal czcić niczym świętego? Kuroń, skrajny lewicowiec (to jeszcze nie grzech), nienawidzący polskiej tradycji, zbuntowany przeciwko PRL trockista, marzący o “prawdziwej rewolucji” w stylu chińskim, niszczyciel polskiego harcerstwa, w okresie Sierpnia zwolennik doprowadzenia do totalnego starcia z władzami (Wałęsę uznawał za “mięczaka”), a w 1982 nawołujący naród do krwawego wystąpienia. Chwalić Boga, że temu człowiekowi nigdy nic się do końca nie udało, bo sprowadziłby na Polskę tragedię. Pod koniec życia grał rolę zatroskanego o los biednych, ale w rzeczywistości był tylko parawanem dla grabieżczej polityki Balcerowicza. W tym czasie dał się poznać jako zaciekły przeciwnik rozliczenia zbrodni dokonanej przez UPA, stając de facto po jednej stronie z mordercami Polaków. O jego zachowaniu, manierach, prymitywnym stylu bycia i abnegacji - nie wspomnę. I taki ktoś jest dzisiaj przedstawiany młodemu pokoleniu jako wzór do naśladowania.

Ale oto mamy kolejnego “świętego” - jest nim prof. Bronisław Geremek. Człowiek niewątpliwie wyższego formatu niż Kuroń, ale tak jak on wywodzący się z tzw. postępowej i komunistycznej inteligencji. Ciąży na nim to, że nigdy publicznie nie podziękował Polakom za to, że został ocalony. Można zrozumieć to, że miał na tym punkcie kompleks, ale wobec nasilającej się tendencji do fałszowania historii, obciążania nas odpowiedzialnością za holocaust - Geremek był żywym przykładem, jak było naprawdę. Polski chłop Stefan Geremek, działacz PSL, a potem ZSL - dał mu nie tylko nazwisko, ale i uratował życie. Dlaczego mając takie posłuchanie na Zachodzie nigdy nie chciał o nim mówić? Dlaczego dopiero Jarosław Kalinowski ujawnił to publicznie w TVP 3? Geremek był “obywatelem świata”, często wykorzystywał swoją pozycję na Zachodzie do załatwiania spraw wewnętrznych. Geremek okrzyczany został przez Lecha Wałęsę jako “najwybitniejszy polski polityk w XX wieku”. Jest to śmieszne, nie tylko dlatego, że Wałęsa nie ma pojęcia kim był Dmowski, Piłsudski, Witos, Korfanty czy Sikorski, ale także dlatego, że tak naprawdę Geremek był politykiem marnym, nieskutecznym, by wspomnieć tylko jego niezgrabne zabiegi o utworzenie rządu, czy tez liderowanie Unii Wolności. Tak naprawdę Geremek był dobry tylko w jednym - w zakulisowych grach, w polityce sitwowej. Nie jest też prawdą, że wniósł jakąś myśl do polskiego życia politycznego - poza powtarzanymi do znudzenia sloganami i komunałami nic odkrywczego tam nie było. Kiedy mówił Geremek, wiadomo było tylko jedno - że nic nie powie. Nic też godnego uwagi nie napisał, a jego naukowy dorobek kończył się w latach 60. na pracach na temat marginesu średniowiecznego Paryża, potem już tylko politykował i budował swoją pozycję na Zachodzie, w kręgach, w których na odległość jechało lożami.

Chcę być dobrze zrozumiany, nie mam nic przeciwko zmarłemu, był jaki był, widocznie musieliśmy mieć takich przewodników stada, bo się na to jako naród godziliśmy. Nie można jednak patrzeć obojętnie na to, jak nam się zabiera historię, bohaterów narodowych, prawdziwych myślicieli i zmusza do kultu kogoś, to na to nie zasługuje. Mamy już dwóch “świętych” ery postsolidarnościowej - Jacka i Bronisława, nie muszę chyba mówić kto będzie trzecim.

Jan Engelgard
engelgard
O mnie engelgard

Urodziłem się 2 grudnia 1957 roku w Sycowie (Dolny Śląsk), ojciec Henryk (ur. 1934) był wojskowym z rodziny wołyńskiej, wywieziony z rodziną spędził w Kazachstanie 6 lat (1940-1946), dziadek (Jan, ur. 1895), żołnierz I Korpusu Polskiego Dowbor-Muśnickiego w 1918 roku, aresztowany w 1939 roku przez NKWD, przepadł bez wieści, jego nazwisko widnieje na liście katyńskiej (ukraińskiej); matka, Władysława (ur. 1936) pochodzi z Kieleckiego. Dalej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka